sobota, 22 listopada 2014

dźwięk ciszy boleśnie rani uszy
chłód szczypie w opuszki palców
alkohol nie grzeje jak dawniej
nie poniża wystarczająco

już nic nie pomaga
by zgłuszyć tę zimę
położę się w śniegu
niech zasypie moje truchło

niech wieczna zima
pochłonie mą duszę
zamrozi ciało, ostudzi popędy
niech wszystko zgaśnie

znowu Ty
cyklicznie odwiedzasz mnie
pukasz do mych drzwi
siedzisz krócej lub dłużej
ile zostaniesz tym razem
czemu mam wrażenie, że
już na zawsze?
sam Cię zapraszam, nawołuję
ale wypij herbatę i idź
niech to będzie znajomość przerywana
idź już proszę, zostaw mnie
czemu nie wychodzisz?
mrok mnie pożera
zjada me kończyny
powoli konsumuje
mą cielesność

jak mucha
pośrodku pajęczyny
już się nie rzucam
już nie walczę

nie mam celu
marzyć nie potrafię
czekam tylko
pogrążony w hibernacji

lecz najgorsze, że 
czekam nie wiem na co
i chyba nic nie przyjdzie
już wystarczy