Zasypiam, śpię, nagle budzi mnie
węgiel kopalniany z hukiem dostarczony
bladym świtem pod moje drzwi,
słyszę jak obija się o ściany domu,
dudniąc, trzęsąc moim światem, pokojem,
moim łóżkiem, moim życiem.
Wyleguje się teraz ta czarna masa
w promieniach wczesnego słońca
na zielonej niegdyś trawie,
teraz czarnej, zarażonej, chorej.
Nie mogę spać, nie potrafię nawet
zamknąć oczu, z dzikim uśmiechem
na twarzy myślę o tym jak wymierzam
jej karę, wrzucam w ciemną, wilgotną
otchłań piwnicy gdzie, niczym w celi śmierci,
czeka na swój koniec w płomieniach
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz