szósta rano, niewinna godzina, jakże wolna
od wspomnień,
rozdziewiczam ją, krzyczy
budzącym się gwarem za oknem,
ciężarówkami jeżdżącymi w tę i tamtą
stronę bez celu,
krwawi promieniami ledwo co
przebudzonego słońca nieśmiało spoglądającego
na szaleńców tłumnie pędzących
gdzieś ku zatraceniu,
spocona poranną rosą uśmiecha się
mrużąc oczy z rozkoszy,
tak, jest pięknie, płacze ze szczęścia,
jak mogła tyle lat pozostawać w ukryciu,
musimy to powtórzyć,
nastawiam budzik na jutro...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz