Martwy papieros zgaszony na parapecie
wciąż wilgotny od kącików twych ust
schnie w promieniach późnego słońca
zapomniany jak setki mu podobnych
Jego dusza wyssana przez ciebie
jeszcze walczy w płucach o nadzieję
lecz ta nie nadejdzie już nigdy
rozpłynie się tylko i zniknie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz