Koniec końców, wszystko płynie
i spłynęły nasze szanse
po zachodzie reszta zginie
uwięziona w kruchej bańce
A ta pękła tuż nad dachem
i zniknęła bezpowrotnie
tamto było starym łachem
wyrzuconym zbyt pochopnie
Pozostało cmentarzysko
depresyjne i tak mroczne
pochowane tam jest wszystko
usta, serca, gałki oczne
Brak nadziei, ból istnienia
i wkurwienie przeogromne
bo tu nic się nie zmienia
zagubienie w gąszczu wspomnień
Wraz ze świtem stąd odchodzę
gdzieś wyjadę, pójdę, umrę
mały plecak, ciągle w drodze
a na końcu znajdę trumnę.